Podczas różnych spotkań często słyszę pytanie: Jak to się stało, że zostałem księdzem? Każde powołanie ma indywidualną historię wypływającą z pełnego miłości Najświętszego Serca Pana Jezusa. Urodziłem się 19 kwietnia 1988 r. Wychowałem się w Kaszycach i tam w kościele parafialnym pw. św. Piotra i Pawła zostałem ochrzczony, przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej oraz sakramentu bierzmowania. Od najmłodszych lat rodzice dbali, abyśmy z rodzeństwem byli wychowani w wierze katolickiej i te ewangeliczne wartości starali się nam przekazywać.
Pewnego razu, gdy miałem chyba pięć lat, zostałem zabrany na pogrzeb. Do tej chwili mam w pamięci ten obraz. Stoję obok mamy, przede mną trumna, wykopany w ziemi grób, ksiądz, który się modli, wielu ludzi dokoła trumny i mnóstwo nagrobków na cmentarzu. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że jest coś takiego jak śmierć i ludzie odchodzą z tego świata. Szczerze mówiąc, wystraszyłem się tego bardzo. Gdy opowiedziałem o tym rodzicom, oni w odniesieniu do wiary powiedzieli, że rzeczywiście ludzie umierają, ale to nie koniec. Mamy nadzieję, że życie toczy się dalej w przepięknym miejscu jakim jest niebo. Pan Bóg z miłości do nas przygotował nam Nowy Dom, abyśmy tam dalej żyli z Nim, Maryją, aniołami, świętymi i naszymi bliskimi, którzy zostali zbawieni. Gdy to usłyszałem, bardzo się ucieszyłem i w sercu zapragnąłem dostać się do nieba. Tylko jak to zrobić?
Od dzieciństwa miałem bardzo pozytywny obraz kapłana. Księża, którzy posługiwali w parafii, wnosili wiele dobra. Kapłan był dla mnie człowiekiem, który opowiadał w kościele o Panu Bogu, modlił się z ludźmi, był serdeczny na katechezie. Mając w sercu taki obraz księdza, pomyślałem, że dzięki temu kapłan ma duże szanse na to, żeby dostać się do nieba. Skoro na pewno umrę i jest takie przepiękne miejsce jak niebo, do którego warto się dostać oraz jest ktoś taki jak ksiądz, który ma na to duże szanse, to może zostanę księdzem. Ufam, że Pan Bóg połączył pragnienie zbawienia z powołaniem kapłańskim.
Kiedy pani w szkole podstawowej prosiła, abyśmy namalowali, kim chcemy być w przyszłości, zazwyczaj malowałem księdza, który odprawia Mszę Świętą lub paleontologa, który poszukuje kości dinozaurów, bo w tamtym czasie bardzo interesowałem się tymi wielkimi stworzeniami. Po pierwszej Komunii Świętej koledzy zachęcili mnie do wstąpienia do grona ministrantów w rodzinnej parafii. Przyznam, że całym sercem pokochałem tę służbę. Bardzo często chodziłem do kościoła i sumiennie pilnowałem dyżurów. Ministrantem byłem do końca szkoły średniej.
Duży wpływ na kształtowanie się wiary w młodzieńczych latach miały Spotkania Młodzieży Archidiecezji Przemyskiej. Przez cały rok czekałem na to wiosenne wydarzenie, które jeszcze bardziej uświadamiało mi, ilu młodych szuka swojego oparcia w Jezusie. Odnosząc się do tego etapu rozwoju powołania do kapłaństwa, koniecznie muszę wspomnieć o miłej sytuacji, jaka wydarzyła się w rodzinnym domu. W roku, gdy przystępowałem do pierwszej Komunii Świętej, najstarszy brat wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Nie ukrywam, że miało to spory wpływ na kształtowanie się mojego powołania w takim sensie, że nasza rodzina jeszcze bardziej zaczęła żyć życiem kapłańskim.
Przy różnych okazjach odwiedzaliśmy brata w seminarium. Wtedy mogłem zobaczyć, jak wygląda życie seminaryjne i poczuć dobry klimat tego miejsca. W budowaniu pozytywnego obrazu kapłaństwa oprócz mojego brata mieli udział też księża, którzy przy różnych okazjach odwiedzali go, gdy był w domu. Zawsze były to pełne serdeczności spotkania. Chociaż spędzałem dużo czasu w kościele, to nie odciąłem się od rówieśników. Razem z kolegami często graliśmy w piłkę, łowiliśmy ryby, w zimie budowaliśmy igloo, a na wakacjach chodziliśmy na dyskoteki.
W naszych stronach każda rodzina posiadała małe gospodarstwa domowe. Dla nas było to oczywiste, że roczny rytm życia opierał się na pracy i pomocy rodzicom przy tych gospodarstwach. Chociaż czasami pojawiało się zmęczenie, a praca nie zawsze spotykała się z godziwym wynagrodzeniem ze strony odbiorców plonów, to razem spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i to było najbardziej wartościowe.
Po ukończeniu podstawówki w Kaszycach, gimnazjum w Drohojowie i liceum w Przemyślu, przyszedł czas na wybór studiów. W szkole średniej Pan Bóg dał mi wolność wyboru pomiędzy kapłaństwem a małżeństwem, do niczego nie przymuszając. Po modlitwie i rozeznaniu poszedłem za głosem Chrystusa, który od najmłodszych lat słyszałem w sercu. Dodam, że jestem bardzo wdzięczny rodzicom i rodzinie, że na siłę nie kierowali mnie do kapłaństwa czy małżeństwa, do pracy czy na studia, lecz dając mądre wsparcie pozostawili mi wolny wybór.
Gdy przekroczyłem progi seminarium we wrześniu 2007 r., byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Spełniło się moje marzenie. Byłem już na bezpośredniej drodze do kapłaństwa. Seminarium żyje swoim rytmem, w który wpisana jest modlitwa, nauka, praca, wypoczynek i oczywiście relacje. W ten cykl są wpisane też ważne święta i uroczystości, także te „nasze”, seminaryjne. Niewątpliwie należą do nich „obłóczyny”, czyli oficjalne przyjęcie sutanny, które ma miejsce na trzecim roku. Ukoronowaniem formacji seminaryjnej są święcenia. Najpierw diakonatu na piątym roku, a później prezbiteratu na szóstym.
Święcenia kapłańskie, wraz z osiemnastoma kolegami, przyjęliśmy 18 maja 2013 r. w Archikatedrze w Przemyślu z rąk ks. Abpa Józefa Michalika. Był to najszczęśliwszy dzień mojego życia. Marzenie, które miałem w sercu od dzieciństwa, spełniło się. Następnego dnia odprawiłem Mszę Świętą prymicyjną (pierwszą) w rodzinnej parafii. Najpierw w domu było uroczyste błogosławieństwo, przejście do kościoła, Eucharystia i poczęstunek dla zaproszonych gości.
A potem… Prawdziwe duszpasterstwo. Pierwszą parafią była Giedlarowa. Tak się czasami mówi, że pierwsza parafia to pierwsza „duszpasterska miłość”. Tam stawiałem pierwsze kroki jako ksiądz wikariusz i katecheta. Zawsze mogłem liczyć na cenne wskazówki księdza proboszcza, które mam w pamięci do tej pory. Tam też spotkałem się z wielką życzliwością i otwartością ludzi, z którymi można było realizować piękne pomysły duszpasterskie. Przykładem niech będzie zaangażowanie w organizację Spotkania Młodych Archidiecezji Przemyskiej czy chęć udziału w inicjatywach chrześcijańskich. Na koncert „Jednego Serca, Jednego Ducha” do Rzeszowa z parafii jechały cztery autokary.
W diecezji przemyskiej jest taka zasada, że w pierwszej parafii jest się dwa lata. W 2015 r. zostałem skierowany do parafii Jaśliska w przepięknym Beskidzie Niskim. Kościół parafialny był wtedy na etapie gruntownego remontu. Kolejna parafia i kolejna ważna lekcja. Lekcja wielkiej miłości parafian do Matki Bożej Jaśliskiej Królowej Nieba i Ziemi. Budującym wzorem gorliwości i poświęcania na rzecz renowacji sanktuarium był ksiądz proboszcz, z którym szybko złapałem wspólny język.
W Jaśliskach, na prośbę parafian, zacząłem nagrywać kazania i wrzucać je do internetu, potem pojawiły się kolejne serie filmów: rozważania o Duchu Świętym, rekolekcje wielkopostne, czy katechezy papieskie. W tamtym czasie coraz bardziej zacząłem rozumieć, że internet jest przestrzenią, którą należy zagospodarować przez głoszenie słowa Bożego i treści ewangelizacyjnych. Gdy powstawały kolejne pomysły na nagrywanie filmów, pojechałem do księdza biskupa do Przemyśla i pokazałem mu wstępne projekty. Ksiądz biskup zaakceptował pomysł, udzielił cennych rad i pobłogosławił.
Po pięciu latach posługi w parafii Jaśliska, w 2020 r. zostałem skierowany do Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krośnie. Był to niełatwy czas ze względu na trwającą pandemię i liczne obostrzenia. Trzeba było odnajdywać się w nowej rzeczywistości i szukać sposobów na duszpasterstwo. Wielką pomocą okazał się internet i tworzenie różnych filmów ewangelizacyjnych, z których korzystało coraz więcej ludzi. Zdalne nauczanie jeszcze bardziej zmobilizowało mnie do kształcenia się w tym kierunku i przygotowywania multimedialnych katechez dla licealistów. To właśnie uczniowie zaczęli namawiać mnie do założenia Tik Toka.
Przyznam, że przez długi czas opierałem się, nie znając tej aplikacji i mając wobec niej mieszane uczucia. Młodzież jednak nie dawała za wygraną. Po modlitwie i rozeznaniu, utworzyłem tam profil i systematycznie korzystałem z pomocy moich uczniów w tworzeniu różnych filmów, aż nabrałem wprawy. To wszystko trzeba było pogodzić z parafią i szkołą. Liczniejsza wspólnota kapłańska na parafii i wzajemne uzupełnianie się księży, tworzyły sprzyjającą przestrzeń. Z czasem konto na Tik Toku zgromadziło ponad 800 000 widzów. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć i jest to dla mnie wyraźny dowód na to, że jest w tym „Boży palec”.
Współpraca z młodzieżą zaowocowała napisaniem książki o błogosławionym Carlo Acutisie pt. „Holy Game”. Miłym zaskoczeniem było dla nas zaproszenie do telewizyjnej śniadaniówki i opowiedzenie o wspólnym projekcie Pana Boga, księdza i młodzieży. Z czasem zaczęły pojawiać się zaproszenia na różne rekolekcje i spotkania ewangelizacyjno-edukacyjne dla młodzieży. Ukoronowaniem ich było zaproszenie do grona ambasadorów Światowych Dni Młodzieży, które odbyły się w Lizbonie w 2023 r. Wielkim zaszczytem było wygłoszenie tam świadectwa.
Po czterech latach intensywnej posługi w Krośnie, przyszedł czas na zmianę parafii. Tym razem Boża Opatrzność skierowała mnie do parafii Łańcut Fara, gdzie obok obowiązków parafialno-szkolnych pragnę z Bożą pomocą rozwijać dzieło ewangelizacji w internecie. Potwierdzeniem tego kierunku ze strony Pana Boga i Kościoła jest zaproszenie skierowane z Radia Watykańskiego do podjęcia misji ewangelizacyjnej, która ma mieć jeszcze szerszy zakres. Z wielką radością patrzę na to Boże dzieło, które gromadzi coraz więcej ludzi. Tę całą społeczność nazywam Team Totus Tuus.
Idąc za przykładem wielkich świętych: św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, św. Maksymiliana Marii Kolbego i św. Jana Pawła II, pragnę całe dzieło ewangelizacji, wszystkich włączających się w tworzenie tych treści i korzystających z nich zawierzyć Maryi. Dewizą społeczności Team Totus Tuus niech będą słowa: „Być jak Maryja, aby być jak Jezus”. Jeśli chcemy upodobnić się do Chrystusa, najpierw mamy stać się podobnymi do Maryi w tym, jak Matka Najświętsza słuchała i rozważała Boże słowo, kochała Syna i jak na co dzień budowała z Nim relację. To właśnie te postawy Niepokalanej są najlepszą drogą do upodobnienia się do jej Syna.
Cieszę się, że tutaj jesteś i że tworzysz Team Totus Tuus. Czasami mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale u Pana Boga to powiedzenie nie istnieje. U Pana Boga nikt nie może Cię zastąpić. Na całym świecie nie ma drugiej tak wyjątkowej osoby jak Ty. Dobrze, że z nami jesteś i wnosisz w naszą wspólnotę swoje piękno, wartość, dobro i miłość. Ufam, że treści i modlitwy, z którymi się tutaj spotkasz, zaowocują w twoim życiu postawą: „Być jak Maryja, aby być jak Jezus”.
Z kapłańskim + błogosławieństwem
Ks. Sebastian Picur